czwartek, 8 grudnia 2011

Heroiczna walka na początek przygotowań do sezonu 2012

Pogoda w grudniu rozpieszcza. +4*C i momentami wychodzące słońce to idealne warunki do tego by wyjść na szosę. Po opatuleniu się w grube warstwy koszulek i włożeniu pod nie trzech gazet (metoda stara jak świat, tania i skuteczna) wyjechałem na wielkopolskie szosy. Początkowo chciałem zrobić dwie rundy na poligonie, ale jak usłyszałem strzały wolałem się cofnąć. Udałem się w kierunku Murowanej Gośliny. Puls dosyć niski (ok 140), a nogi bardzo wzmocnione ostatnimi przysiadami z obciążeniem. W Murowanej podjąłem decyzję, że pojadę na Oborniki i potem na Poznań. Jak się później okazało, nie był to dobry pomysł. Do Obornik jechałem ok 33 km/h na kadencji 90-100 i jakoś szło. Ale to co stało się w Obornikach można by porównać do ostatnich metrów maratonu biegowego. Odcięło mi "prąd". Poczułem drastyczny spadek energii. Do Poznania wiał wiatr czołowy, co przy tej temperaturze spowodowało szybkie wychłodzenie organizmu. Koło mnie przejeżdżały rozpędzone tiry, a ja czułem, że odpływam. Po walce dojechałem do domu, ale czas 2:30 h w tych warunkach bez jedzenia spowodował, że własny brat mnie prawie nie poznał. Albo ja jego:) Po kilku bananach i sowitym obiedzie doszedłem do siebie. Pierwsze wyjście na rower w grudniu zaliczone. Oby więcej nie "odcinało".
Dane treningu:
Rodzaj treningu: wytrzymałościowy
Czas jazdy: 2:30 h
Dystans: 65 km
Średni puls: 146 bpm
Temperatura: +4*C
Ocena jakości: 8

2 komentarze:

Borys pisze...

Jaki jest twój ulubiony rower?
Od Borys

Borys pisze...

Zostaw te rolki, i wpadaj na powazne treningi, do Eastbourne.
od Slawek